To, że również produkty spożywcze mogą być przyjazne dla klimatu jest nowością. Tymczasem ich wpływ jest znaczący. Według ekspertów 20-30 proc. szkód, jakie codziennie wyrządzamy środowisku naturalnemu bierze się z tego, co jemy i pijemy. Chodzi tu o kolejne etapy produkcji zanim gotowy posiłek trafi na stół konsumenta – od transportu do sprzedaży.
Za inicjatywą nowych oznakowań na żywności stoją szwedzcy rolnicy. Popiera ją jednak cała branża spożywcza. Koncern Lantmännen, jedna z największych firm w północnej Europie w branży spożywczej, energetycznej i rolniczej już rozpoczął produkcję etykiet. Od 2010 r. największy szwedzki certyfikator chce wprowadzić specjalną pieczęć dla tych produktów, które będą najbardziej przyjazne klimatowi.
Rząd w Sztokholmie dał przykład jak można zaangażować sie w działania proekologiczne i czeka teraz na reakcję innych państw. W Brukseli już trwają narady ekspertów, czy nie wprowadzić etykiet w państwach UE. Komisja Europejska do 2011 r. ma zbadać czy znakowanie produktów spożywczych przynosi wymierne efekty dla środowiska naturalnego.
Producenci, którzy chcą być ekologiczni muszą pomyśleć o każdym etapie produkcji, od korzystania z ekologicznej energii np. biomasy, poprzez unikanie taniej, ale wyniszczającej w produkcji środowisko naturalne soi. Konsumenci, którzy chcą wybrać produkty, przy których produkcji wyemitowano najmniej CO2 powinni wybierać: marchew, kartofle, kurczaki i owoce leśne.