Zapomnijcie o bardzo atrakcyjnych ofertach last minute! W przyszłym sezonie ma być drogo, a promocje będą się pojawiały coraz rzadziej i będą coraz mniej kuszące. Wiele biur turystycznych w 2009 roku przeszacowało rynek. Efekt – kończą sezon na minusie i muszą jakoś odrobić starty
Rok 2007 był dla polskiej branży turystycznej niezwykle udany. Polacy wyjeżdżali coraz chętniej, do coraz droższych lokalizacji. Dobra passa sprzed dwóch lat sprawiła, że wiele biur turystycznych pomyślało, że powtórzy ten sukces również w 2008 roku. Ten – choć słabszy, nie zapowiadał bardzo kiepskiego sezonu 2009. A jednak – kryzys, który ze światowych gospodarek przeniósł się na grunt polski, zmniejszył zainteresowanie Polaków dalekimi i drogimi wojażami, uszczuplając tym samym zyski biur.
Wszyscy (s)tracą
W trzecim kwartale 2009 roku Orbis zanotował spadek zysku o blisko 60 proc. w stosunku do analogicznego okresu w 2008 roku. Popularny Orbis zarobił nieco ponad 8,5 mln zł (rok wcześniej było to ponad 21 mln zł zysku). Zmniejszył się również zysk operacyjny – z ponad 33 do 19 mln zł.
Wiele biur, które znalazły się w podobnej, co Orbis sytuacji, redukuje liczbę miejsc w zarezerwowanych w hotelach i samolotach, odwołuje czartery, rezygnując z krajowych. W październiku Gazeta Prawna donosiła, że zagraniczni przewoźnicy oferują przeloty o 10 proc. taniej niż polskie linie czarterowe. Dlatego, krajowi touroperatorzy coraz chętniej decydują się na współpracę z nimi. Wszystko po to, żeby ciąć koszty.
Eksperci ostrzegają, że niektórym biurom może skończyć się płynność finansowa, dlatego przestrzegają przed niezwykle tanimi ofertami, które mogą zwyczajnie okazać się oszustwem. – Jeśli ktoś widzi dwutygodniową wycieczkę do Tunezji z zakwaterowaniem i pełnym wyżywieniem za 900 zł, powinien się dwa razy zastanowić, zanim skorzysta z takiej oferty – ostrzega Marcin, pracownik jednego z krakowskich biur turystycznych oferujących wyjazdy za granicę.
Wszystko po to, żeby ustrzec się przed sytuacją, która spotkała latem tego roku ponad dwustu klientów mazowieckiego biura podróży Kopernik Travel. Firma zbankrutowała, turyści zaś, aby móc wrócić do kraju z wakacji w Egipcie, musieli skorzystać z pomocy władz lokalnych. Turyści wykupili wycieczki już w styczniu i zostali na lodzie, bowiem na kilka tygodni prze upadłością, przedstawiciele biura podróży zapadli się pod ziemię.
Zagwarantują bezpieczeństwo?
Dobrą wiadomością dla klientów jest ta dotycząca funduszu gwarancyjnego. Izba Turystyki chce go utworzyć po to, żeby zabezpieczać klientów biur podróży. Propozycje trafiły już do Ministerstwa Sportu i Turystyki. Za jego utworzeniem opowiedziała się między innymi Polska Izba Ubezpieczeń.
Plusy tej wiadomości są takie, że, według założeń, fundusz miałby prowadzić rejestr biur i kontrolować działalność. Gdyby sytuacja finansowa jakiegoś biura podróży była bardzo zła, fundusz zabraniałby takiej firmie rozszerzania sprzedaży. To miałoby również zapobiec powstawaniu piramid finansowych, w których bieżące wycieczki są finansowane zaliczkami na przyszłe podróże.
Za tę odrobinę bezpieczeństwa, która ma szanse pojawić się w 2010 roku, zatwierdzona przez ministerstwo, przeciętny Kowalski będzie jednak musiał zapłacić. Fundusz bowiem pobierałby od biur składki, w których później pieniądze miałyby trafić do oszukanych klientów. Składki byłyby obowiązkowe, a ich wielkość zależałaby od liczby kupujących wycieczki. To zaś oznacza podniesienie kosztów, gdyż, jak przyznają sami pracownicy biur podróży – w trudnych czasach nikt nie będzie chciał dokładać do interesu. – Po prostu trzeba będzie podnieść ceny wycieczek – konkluduje Marcin z krakowskiego biura podróży.
Aneta Zadroga